Resetuj i przejdź na stronę główną...

E-mail 3: Przystanek Hustain Nuruu!!!, 20 sierpnia 2000, 16:26

Sain Bajnoo! (czyli Witamy!)

Meldunek nr 2 z Mongolii.

Po parodniowej przerwie wróciliśmy do Ulaanbaatar. Pierwszy naukowy cel naszej ekspedycji osiągnięty. Wizytowaliśmy Park Narodowy Hustain Nuruu, 120 km na zachód od stolicy. Jest to miejsce, gdzie żyje ostatni na świecie przodek konia domowego - koń Przewalskiego. Spędziliśmy dwa urocze, uwieńczone sukcesem dni, wędrując po stepie w poszukiwaniu dzikich koni. Noce spędzaliśmy pod rozgwieżdżonym niebem z dala od wszelkiej cywilizacji. Rano zeszliśmy w dolinę i pełni niepewności podeszliśmy do samotnej jurty. Trafiliśmy na wyjątkowo gościnną rodzinę. Uraczyli nas tradycyjnym kumysem (sfermentowane kobyle mleko) i mongolską wódką. Pozwolono nam także pojeździć na mongolskich koniach w tradycyjnych siodłach oraz wydoić własnoręcznie mongolskie kobyłki. Trudno w to uwierzyć, ale w środku stepu w tejże jurcie spotkaliśmy profesora fizyki jądrowej, który na dodatek wykładał ongiś na Jagiellonce.

Do najdalszych zakątków rezerwatu udaliśmy się wynajętym UAZ-em.

Kiedy opuszczała nas już nadzieja na ujrzenie koników, a jedynymi większymi ssakami były czmychające spod kół bobaki (Bobac sibirica), nagle na zboczu góry wypatrzyliśmy pasące się dzikie konie. Dolinę wypełniał gorący wiatr szumiący pośród skal i krzewów, a my z zapartym tchem fotografowaliśmy zwierzęta.

Wciąż nie opuszcza nas szczęście, spotykamy życzliwych ludzi. Gdy wracaliśmy autostopem z Hustain Nuruu, cały autobus częstował nas ciastkami z końskiego mleka. Finanse ok., np. przejazd 120 km z rezerwatu do stolicy kosztował niecałego dolara. Pojutrze pustynia Gobi, a później Państwo Środka. To będzie dopiero jazdaaaaaa!

PANDA'2000
Ania ×2, Monika, Łukasz, Kuba, Hubert