Resetuj i przejdź na stronę główną...

E-mail 13: Jestem w Leshan, 6 października 2000, 07:33

…czekam na wiatry, które zaniosą mnie do domu…

W drodze z Kunming do Pekinu zatrzymałem się u podnóża świętej buddyjskiej góry Mt Emei. W przewodniku wyczytałem, że pewien Francuz wszedł na sam jej szczyt i zszedł w ciągu jednego dnia, pomyślałem więc, że i ja mogę. W trakcie marszu szerokim kamiennym traktem, ułożonym przez mnichów od podnóży po sam wierzchołek, okazało się, że potrzebuję dwóch dni, by przebyć całą drogę na szczyt, i trzeciego dnia na zejście.

Sama góra okazała się potwornie rozległa i wielka, a ja - wciąż jeszcze osłabiony złapaną w Laosie chorobą i brakiem apetytu, spowodowanym zmęczeniem tutejszą dietą. Odbyta wspólnie z napotkanym po drodze Irlandasem wędrówka na szczyt miała wiele z przygód Indiany Jonesa. Mijane po drodze jaskinie zamieszkiwane przez wielkie nietoperze, mosty wiszące nad płynącym dnem wąskiego kanionu strumieniem, małpy śledzące każdy ruch wędrowca z gałęzi drzew i podążające w ślad za nami, przyzwyczajone do wyszarpywania turystom ich prowiantu. Około 21.00 (grubo po zmierzchu) zapukaliśmy do bram Świątyni Kąpiących się Słoni, która w tutejszych warunkach pełni rolę hotelu. Mnisi nakarmili nas miską ryżu, nalali wrzątku do miski, byśmy mogli wymoczyć nogi, po czym pokazali nam łóżko. Nazajutrz rano obudzili nas swymi ceremonialnymi śpiewami i życzyli wszystkiego dobrego w drodze na spowity chmurami szczyt. Po drodze spotkaliśmy bardzo wiele osób, które zaczynały rozmowę, częstowały nas jedzeniem i drobnymi upominkami - okazywały sympatię w sposób, jakiego w zachodnich kulturach już się nie spotyka. A na szlaku było tłoczno, jako że z okazji święta narodowego Chińczycy mają cały tydzień wakacji.

Chciałem dziś jechać do Pekinu, ale nie ma biletów. Jadę jutro - w poniedziałek rano będę w Pekinie. Dzięki za słowa otuchy. Nie wiem jeszcze, co wybrać: czy wracać do Polski ubrany jak żebrak, w ciuchach, które służyły mi przez ostatnie dwa miesiące, czy przebrać się za pajaca, wdziewając narodowy strój prowincji Yunnan, który kupiłem w Kunmingu? Sam nie wiem, co lepsze…

Pozdrawiam - Łukasz

Autor relacji przygotował do druku książkę Kazimierza Nowaka Rowerem i pieszo przez czarny ląd.