Resetuj i przejdź na stronę główną...

7.12.2001: Piszę z Pekinu

Mieliśmy różne plany co do sposobu zwiedzania stolicy Chin, więc za dnia rozdzielaliśmy się. Bardzo polecam wypożyczenie roweru - i to nie tylko dla łatwiejszego zwiedzania zabytków kultury i religii starożytnych Chin. Jazda pekińskimi ulicami jest po prostu prawdziwą przygodą - obowiązuje prawo silniejszego: wymuszenia, jazda na czerwonym świetle, pod prąd itp. Jednak samochody, rowery i piesi w tym chaosie fantastycznie się nawzajem uzupełniają. Moje hamulce pozostawiały wiele do życzenia, lecz miałem klakson, który pozwolił mi przetrwać.

Zachęcam także do pójścia do Parku Świątyni Niebios, ale najlepiej we wczesnych godzinach rannych. Jest to okazja, aby poobserwować styl życia tutejszych - głównie starszych - osób. Wspólna gimnastyka, śpiewy i tańce, granie w badmintona, karty, warcaby, na instrumentach, czy chociażby rozciąganie, wiszenie na gałęzi lub wchodzenie i schodzenie ze schodów oraz wiele innych zajęć. A robią to ze znajomymi, z nieodzownym uśmiechem - dla czystej przyjemności. Po prostu lubią zdrowo i radośnie rozpocząć dzień, aż miło popatrzeć.

Chiński Mur? Wybraliśmy się do Huanghuacheng, czyli "nieturystycznej" część muru, gdzie nawet nie pobiera się opłaty za wstęp. Jest on w wielu miejscach zniszczony i zarośnięty, ale dzięki temu bardziej autentyczny. Podchodziłem na szczyty przez 3 godziny (wspinaczka momentami przypomina naszą Orlą Perć), gdzie postanowiłem w samotności spędzić noc pod gwiazdami. Pomysł może nie najcieplejszy, ale wschód słońca w takiej scenerii wynagradza chłód nocy (ja 8 stopni mrozu wytrzymałem, lecz mój statyw pękł - szkoda). Nie spotkałem ani jednego człowieka!

Pozdrowienia

Michał Kozok

Autor relacji podróżuje lądem do Australii, gdzie dzięki ACIC (Australia College Information Center) będzie studiował w szkole turystycznej w Sydney.