Resetuj i przejdź na stronę główną...

12.12.2001: Zwrotnik Raka

Właśnie przekroczyliśmy Zwrotnik Raka i są to już nasze ostatnie dni w Chinach. Podróżowanie poza sezonem z pewnością ułatwia znalezienie wolnego miejsca w pociągu i autobusie lub tanim hotelu. Za bilety wstępu obowiązują niższe stawki, a brak tłumów przy atrakcjach turystycznych jest również dodatkowym atutem. Minus jednak stanowią warunki atmosferyczne, które zdecydowanie obniżają komfort pobytu (z powodu mgły zrezygnowaliśmy ze spływu po Jangcy). Należy więc przed wyprawą dobrze się zastanowić nad terminem wyjazdu.

Po zwiedzeniu "Terakotowej Armii" pojechaliśmy na wieś, aby zobaczyć trochę "prawdziwego" życia Chińczyków. Na szczęście w Kunmingu było już ciepło, tak że spacer po "kamiennym lesie" (warto) odbywał się w tropikalnej scenerii. Nareszcie wyrzuciłem z plecaka ciepłe ubrania.

Za dnia zwiedzamy, a nocą przemieszczamy się. Najtańsza klasa w pociągach - typu "hard seat" - jest naszym zdaniem wygodniejsza i przyjemniejsza od naszej II klasy PKP (przynajmniej na głównych odcinkach pomiędzy stolicami prowincji). Na przykład bilet na trasie Czengdu - Kunming (800 km, 19godzin) to wydatek 14 USD.

Autobus - na dłuższych odcinkach jeżdżą sypialne (chiński wynalazek); wygodne, ale gabaryty łóżek przystosowane są dla Azjatów, dla nas za małe. Przykładowa cena: Kunming - Jingkong (500 km, 23 godziny): 14 USD.

Naturalnie śpimy co jakiś czas w hotelach (1,5-4,5 USD/noc) - w tych tańszych warunki sanitarne czasami odbiegają od normy, uniemożliwione jest na przykład skorzystanie z luksusu ciepłego natrysku. Trzeba sobie radzić przy umywalce. Ja z Piotrkiem rozwiązaliśmy już problem mycia włosów - obcięliśmy się na łyso. Efekt różny - gdy np. podczas jednej z awarii (daleko od miasta) poszedłem spenetrować najbliższą okolicę, wracające ze szkoły małe dzieci zobaczywszy mnie zaczęły płakać i bały się przejść obok. No cóż, musiałem zawrócić, aby mogły spokojnie wrócić do domu.

Podróżując po Chinach, należy koniecznie zaopatrzyć się w słownik z podstawowymi pytaniami i nazwami miejscowości w transkrypcji chińskiej. Zaoszczędzi się sporo czasu, bo angielski przydaje się rzadko. Jedzenie jest tłuste, o pieczywie można zapomnieć, a umiejętność posługiwania się pałeczkami okazała się pomocna.

To na razie wszystko. Trzymajcie się ciepło.

Michał Kozok


Autor relacji podróżuje lądem do Australii, gdzie dzięki ACIC (Australia College Information Center) będzie studiował w szkole turystycznej w Sydney.