5.07.2002: Wyprawa na Labrador | |
Właśnie kilka godzin temu powróciłem do Montrealu z planowanej wyprawy na Labrador. Przebieg jej był następujący: 25.06. Przelot samolotem z Montrealu do Halifax i stamtąd kolejnym samolotem do Gander na Nową Fundlandię. Pokonanie autostopem w ulewnym deszczu odległości 61 km do Lewisport, skąd wieczorem wypłynięcie promem do Goose Bay na Labrador. 26.06. Cały dzień na Morzu Labradorskim, wśród gór lodowych, przebijanie się przez strefę dryfującego lodu. Zupełna Arktyka. 27.06. Prawie cały dzień płynięcie promem w fiordzie, wieczorem przybycie do Goose Bay. 28.06. Jedenastogodzinne oczekiwanie na autostop do Churchill Fallas (żadnego innego transportu na Szosie Translabradorskiej nie ma). W końcu udaje się i po pokonaniu 300 km szutrowej drogi (zupełne odludzie) dotarcie do Cherchill Fallas (500 mieszkańców). Nocleg w namiocie, który nad ranem pokrył się warstwa lodu. 29.06. Kolejny autostop po szutrowej szosie odludziem 250 km do Labrador City (5 tys. mieszkańców). Spotkanie z młodym polskim księdzem, który po raz pierwszy od dłuższego czasu miał okazję pogadać z kimś po polsku. Ksiądz przewozi mnie z Labrador City do Fermont, już w prowincji Quebec. Długie oczekiwanie na drodze. Robotnicy wiozą mnie 15 km do kopalni rudy żelaza. Dalsze oczekiwanie na szosie bez skutku, za to w towarzystwie chmar komarów i wygryzających w ciele rany tzw. czarnych much. 30.06. Od rana bezskuteczne oczekiwanie kilka godzin na stop. Towarzystwo komarów, czarnych much oraz lisa, a także jeżozwierza amerykańskiego. Wreszcie zatrzymuje się ciężarówka. Teraz tylko 550 km przez pustkowie do miasteczka Baie Comeau (24 tys. mieszkańców). Pędzimy tirem nad przepaściami. W pewnym momencie trzymam kierownicę pędzącego nad skrajem przepaści tira, bo kierowca dostaje ataku i musi łyknąć nitroglicerynę. Po drodze krzyże upamiętniające tych kierowców, którzy wpadli w przepaść wraz ze swymi tirami. Na tej biegnącej przez głuszę tajgi drodze statystycznie ginie co tydzień jedna osoba. 1.07. Dotarcie autostopem z Baie Comeau do Bergerons (180 km, 450 mieszkańców). Mgła na morzu uniemożliwia na wypłyniecie na Zatokę Św. Wawrzyńca w celu poszukiwania wielorybów. 2.07. Znowu mgła. Dotarcie 26 km do wypoczynkowej miejscowości Tadussac. Nocleg w schronisku młodzieżowym. 3.07. Wspaniała widoczność na morzu. W czasie trzygodzinnego safari na statku spotykamy ponad dwadzieścia wielorybów. Pokonanie kolejnych 130 km stopem. Nocleg na odludziu w lesie pod namiotem. Horror. Od 9 wieczorem do 5 rano przechodzi 8 kolejnych nawałnic burzowych. Pioruny ciągle bombardują okolice mego namiotu. 4.07. Pokonanie okazją kolejnych 90 km do Miasta Quebec - stolicy prowincji o tej samej nazwie. Spacer po historycznych uliczkach miasta. Podroż autobusem 280 km do Montrealu. Łącznie 4550 km i wszystkie te atrakcje za 320 USD (łącznie z wyżywieniem). Pozdrowienia Remigiusz Mielcarek |