Resetuj i przejdź na stronę główną...

12 listopada 2002

Dokładnie miesiąc temu włóczyłem się po ulicach Kuta i Sanur na Bali, w miejscach w których w minioną sobotę eksplozja ładunków wybuchowych spowodowała śmierć 187 osób, w większości zagranicznych turystów. Jak podają agencje - liczba ofiar może ulec zmianie.

Oglądam dziś zdjęcia, które zrobiłem na Bali miesiąc temu. Widzę uśmiechniętych ludzi, Balijczykow. Pełne dobrych duchów miasto Denpasar... Słoneczny, radosny świat... Gdy go opuszczałem, siedząc w samolocie startującym z nadmorskiego lotniska w Kuta, obiecywałem sobie, ze wrócę. Jak najszybciej. Wrócę, jestem przekonany, ale nie wiem, czy tak szybko. Nie jestem pewien, czy uda mi się namówić na taką podroż przyjaciół.

Odbudować zaufanie i dobrą reputacje wyspy będzie niezmiernie trudno. Wojna z międzynarodowym terroryzmem może trwać kilka pokoleń.

Odebrałem dziś od oprawy kilka przywiezionych z Bali obrazków. Przedstawiają ludzi pracujących na polach ryżowych, zbierających chrust, w tle widać bydło, palmy, dżunglę, wulkany. Jedna z akwarelek przedstawia barwną roztańczoną procesję religijna. Smutne refleksje umniejszają radość wywołaną rozwieszaniem w mym pokoju tych ciepłych obrazków.

Pozdrawiam

Łukasz