Resetuj i przejdź na stronę główną...

28.08.2003: Japonia

Japonia jest niewątpliwie wyjątkowym krajem. Wiele rzeczy mi się tutaj podoba, wiele też szokuje.

Po gigantycznym Tokio oprowadził mnie Wojtek (poznany rok temu w Laosie), który też załatwił mi nocleg w akademiku u innego polskiego studenta - Marka. Ogólnie rzecz biorąc miasta japońskie są ogromne, lecz brzydkie. Poza zwisającymi przewodami elektronicznymi zagęszczonymi do granic możliwości, prostokątnymi budynkami, mogą przerazić również tłumy ludzi. Jest ich wszędzie pełno o każdej porze dnia. Dziwne uczucie, gdy jadąc przeładowanym metrem nie słyszę żadnego odgłosu poza stukotem pociągu. Ludzie milczą, śpią, czytają komiksy, bawią się telefonem, ale nie rozmawiają. Mam wrażenie, że boją się wychylić z tłumu, że jestem pośród mechanicznych robotów.

Na ulicy nikt mnie nie pozdrowi, gdy wertuję mapę, nikt nie zapyta, czy nie potrzeba pomocy. Jednak, gdy sam o nią poproszę, to w odpowiedzi otrzymam przyjazny ukłon, uśmiech i próbę zrozumienia mnie (angielski niestosowany).

Sporym atutem kraju jest bezpieczeństwo, nie ma się czego obawiać, także uczciwość. Nie widziałem tu ludzi otyłych, chyba się zdrowo odżywiają. Bardzo podoba mi się knajpka z ruchomym barem, na którym jeżdżą dania w kółko, a ty sięgasz kiedy nadjeżdża twoje ulubione. Rozkoszowałem się więc różnymi rodzajami suszi. Na koniec rozliczono mnie po ilości talerzyków, które po sobie zostawiłem. Dziwne - brak w Tokio koszy na śmieci, ale chodniki nie są zaśmiecone.

Inną sprawą są tutejsze ceny, szokują - jest bardzo drogo. Nawet na myśl mi nie przyszło aby korzystać z tutejszych hoteli, a poruszam się dzięki biletowi miesięcznemu, który minimalizuje trochę koszty. Niestety, mogę jeździć tylko lokalnymi pociągami. Wyjeżdżam z miasta na prowincję, aby znaleźć odludne miejsce na nocleg. Jest ciepło i parno, śpię w podkoszulku na śpiworze (a nie w nim).

Jedną z ciekawszych atrakcji jest nocna wspinaczka na najwyższy szczyt kraju wulkan Fuji 3776m. Myślałem, że będę go atakował w samotności. Nic z tego - towarzyszy mi kilkuset ludzi, tłumy zatarasowały wąski szlak. Musiałem więc wyprzedzać z boku po sypkiej nawierzchni, aby zdążyć na wschód słońca.

Jeśli chodzi o zwiedzanie świątyń, to nie do pominięcia jest miejscowość Kioto. Jest ich tutaj kilkaset. Zobaczyłem tylko parę z nich (ceny wstępu do każdego kompleksu świątynnego od 10 do 20 zł. Lecz naprawdę było warte. Aż 23 z nich znajduję się na liście UNESCO. Zobaczyłem też inną z wcześniejszych stolic Japonii - Narę m.in. z największym drewnianym budynkiem świata oraz biegającymi po ulicach miasta sarnami. Natomiast w Himeji nie do pominięcia jest zamek "Białej Czapli" Na przejazd najszybszym pociągiem świata niestety już nie było mnie stać.

Po tygodniu przyszło mi opuścić Japonię, mój 50 odwiedzony kraj. Czas mnie nagli więc wycieczkę powrotną z Australii do domu nieco przyśpieszam. Teraz siedzę już na Filipinach skąd Was serdecznie pozdrawiam.

Kozi