Resetuj i przejdź na stronę główną...

07.11.2003: Podróż powrotna do Polski
Czołem!

Trzy dni temu pisałem korespondencję z Szegedu (Węgry), ale niestety przy przesyłce wcięło mi cały tekst. Postaram się więc w skrócie odtworzyć ten zapis.

Po pierwsze - Bułgaria jest OK. Ludzie są sympatyczni. Należy tylko uważać w kantorach przy wymianie pieniędzy. Różnice w kursie dolara tego samego dnia w różnych kantorach wynoszą od 1,67 lewa za dolara amerykańskiego (właściwy kurs) do 1,16 (kurs złodziejski). Ponieważ te praktyki są dozwolone prawnie, patrzmy uważnie na tablice kursów.

Serbia to osobna historia. To najokropniejszy kraj w Europie. Mentalnie są oni daleko od Europy. We wszystkich krajach, jakie odwiedziłem w czasie tej podróży, nie ma tak niesympatycznych ludzi, jak w Serbii, okropnie brudnych pociągów, które po nocnej jeździe przypominają dosłownie chlew, tylu namiętnych palaczy nie przestrzegających znaków zakazu palenia i tak wstrętnej policji. Ta ostatnia chodzi po nocnych pociągach i rewiduje pasażerów. Mnie ta "przyjemność" też spotkała. Fizjonomie policjantów przypominają te najgorszych oprawców zbrodniczego komunistycznego reżimu Slobodana Milosevica. Na pewno chłopcy praktykowali w jego bandyckich bojówkach. Pociągi w Serbii spóźniają się tak bardzo, że można by uznać je z powodzeniem za zaginione.

Jeśli nie ma istotnych powodów, proponuję jeździć z Bułgarii przez Rumunię. Jest to wbrew niepochlebnym opiniom kraj nieporównywalnie bardziej cywilizowany niż Serbia.
Poziom gospodarczy Serbii można łatwo określić po markach samochódow, które krążą po tamtejszych miastach i wioskach. Spotkać można jedynie jugosłowiańskie yugo, ładę samarę, małego fiata i trabanta, a więc "czołówkę" światowego przemysłu motoryzacyjnego.

Potem był przejazd przez Węgry. Zaraz po przekroczeniu granicy zatrzymałem się w Szegedzie. Nazwę tego miasta należy czytać "Seged", bo jeśli przeczytamy fonetycznie, to będzie to znaczyć tyle co staropolskie "dupa". Mogłoby to urazić Węgrów. Inaczej jest w Bułgarii, gdzie część nocy musiałem spędzić na stacji w miasteczku Dupnica. Tam z pewnością mieszkańcy są dumni z tej nazwy, bo nie ma ona związku z polskim znaczeniem tego słowa. W Słowacji zatrzymałem się na nocleg w wiosce Skalite, zaledwie 6 km od przejścia granicznego do Polski. Przejście to znajduje się 2 km od Zwardonia. W tej chwili jestem w Żywcu, gdzie zatrzymałem się na nocleg. Jutro udaję się na Jasną Górę.

Do zobaczenia w Poznaniu.

Remigiusz Mielcarek