12.02.2004: Argentyna | |
Od pierwszego dnia podrozuje autostopem, jezdzi sie latwo, chociaz czasami wolno, bo czesc glownych drog nie ma asfaltu. Na niektorych odcinkach ruch jest maly (1 auto na godzine), ale doswiadczenie mowi mi, ze wlasnie na takich pustkowiach, jesli tylko jest miejsce w samochodzie, to ludzie chetnie sie zatrzymuja i zwykle jada daleko. Poza tym czekanie na okazje wykorzystuje na nauke jezyka hiszpanskiego, a pozniej jadac, mam darmowa lekcje konwersacji. Niestety moj poziom jest jeszcze kiepski, wiec musze sie wspierac slownikiem i rozmowkami. Turysci, ktorzy usiluja mowic po hiszpansku, zyskuja sobie szczegolna sympatie miejscowych, a ja dodatkowo jeszcze przytaczam im z detalami historie Mistrzostw Swiata w pilce noznej z 1986 roku, kiedy to Argentyna wygrala turniej. Zaskakuje ich to i cieszy. W Santiago jedyna ciekawa rzecza na ktora zwrocilem uwage to fakt, ze w miescie na ulicy prawie nie widzialem osob palacych. Pozniej przejechalem przez Andy w poblizu Aconcaguy. No i niestety w poblizu wiekszych miast takich jak Mendoza, autostop juz tak dobrze nie funkcjonuje jak na poludniu, wiec jezdze od tej pory autobusami. Tutejsze autokary dalekobiezne sa najlepsze jakie kiedykolwiek widzialem - w szerokim wygodnym fotelu (a raczej lozku, tylko 3 w rzedzie) mozna wygodnie wyciagnac sie do pozycji posredniej miedzy siedzaca a lezaca. W cenie wliczone sa cieple posilki, a nawet alkohol, serwowany przez stewarda. Buenos Aires to potezne miasto (14 mln mieszkancow) z mila atmosfera. Male uliczki sa ozdobione przez budynki w europejska architektora. Jest tu tez najszersza ulica swiata, az po 9 pasow w kazdym kierunku. Dzielnica La Boca to przede wszystkim TANGO, w licznych restauracyjkach mozemy przypatrzec sie profesjonalistom, a nawet z nimi zatanczyc. Jednak wieczorem lepiej sie tutaj nie krecic, gdyz jest to biedna dzielnica i noca jest niebezpiecznie. W rozrywkowej dzielnicy Palermo spotkalem sie z poznanymi miesiac temu w Rio de Janeiro argentynczykami i znowu bylo wesolo. Pozniej przeplynalem do Urugwaju. Bardzo sympatyczne male miasteczko Colonia pozwala poczuc klimat XVIII-wiecznej kolonialnej prowincji. W Montevideo moglem natomiast zobaczyc festival, czyli parade roztanczonych i walacych w bebny przebierancow. Udalo mi sie przekoczyc plot i udawac fotoreportera, dzieki czemu moglem z bliska doskonale wczuc sie w goraca atmosfere karnawalu. Na promie poznalem 11-osobowa grupe polskich zeglarzy (obecnie mieszkajacych w USA i Kanadzie), ktorzy wracali z rejsu po Antarktydzie. Sa to pierwsi rodacy, ktorym udalo sie zejsc z zaglowca (Zjawa IV) na staly lad kontynentu. Poza tym, ze zabrali mnie do swojego autobusu, przewaletowali w hotelu i zaprosili na obiad, to przede wszystkim spedzilem ten czas w dobrym towarzystwie wesolej i zgranej grupy, wsrod osob, ktore maja podroznicza pasje. Spotkania z ciekawymi ludzmi laduja mnie pozytywnie, inspiruja nowymi pomyslami i tez mam zamiar kiedys podrozowac przez duze "P". Mam juz wstepny plan na nastepna trase,ale to dopiero za kilka lat. Argentyna kojarzy mi sie przede wszystkim z "asado", czyli wspaniale przyrzadzonej wolowinie; z "yerba mate", czyli mocnej herbacie, ktora pije sie z jednego kubka; z slodkoscia "dulce con leche" o smaku tofi oraz z pieknymi milymi kobietami. Jest tu raj dla smakoszy miesa, a na prawdziwa uczte zostalem zaproszony do miasta Parany przez parke, ktora wczesniej w Patagonii wiozla mnie przez 3 dni (zatrzymalem ich na stopa, pierwszy raz w zyciu kogos zabrali). Bawilem u nich przez 2 dni i mialem okazje poznac wiekszosc ich znajomych oraz ich luzne i otwarte podejscie do zycia. No a dzisiaj wrocilem z wodospadow Iquazu, zarowno z argentynskiej, jak i brazylijskiej strony. Nie ma tu co opisywac, bo zadne fotografie i opisy nie oddaja potegi i piekna tego miejsca. Spotkalem tu 4 mlodych rodakow i moglismy razem przezywac te zapierajace dech w piersiach widoki, a nawet podplynac pontonem pod (doslownie pod) jedna z grzmiacych kaskad. pa, Kozi |