Resetuj i przejdź na stronę główną...

07.03.2004: Pozdrowienia z Tucuman w Argentynie

Pozdrawiam z gorącego Tucuman w Argentynie. Zmieniłem trochę plany i podarowałem sobie Paragwaj, w którym zresztą byłem 6 lat temu. Teraz chcieli dużo za wizę, a poza tym - nic tam nie ma specjalnego. Jedyna tamtejsza ciekawostka polega na tym, że tam, gdzie osiedlili się menonici, Indianie Guarani mówią po niemiecku.

Jak tylko opuściłem rankiem 27 lutego deszczowe Rio de Janeiro, to na całej trasie mam gorąco jak w piekle. Jestem w tej chwili w Tucuman, gdzie po raz pierwszy ogłoszono w 1810 roku niepodległość Argentyny od Hiszpanii. Jestem więc znów u podnóża Andów. W głąb Andów wyruszam jutro rano, najpierw do miejscowości Tafi del Valle na wysokości 2000 m n.p.m. Przez najbliższy tydzień będę penetrował odlegle zakątki północno-zachodniego krańca Argentyny.

Zanim tu jednak dotarłem, byłem w prowincji Misiones. Jest to prowincja Argentyny, która wciska się pomiędzy Paragwaj i Brazylię. W tej prowincji oprócz słynnych Wodospadów Iguazu, które znów odwiedziłem, a które są jedną z głównych atrakcji turystycznych Argentyny, znajduje się niemal nikomu nie znana miejscowość - miasteczko Apostoles (ok. 60 km od Posadas). Zostało ono założone w 1897 roku przez 6 rodzin polskich imigrantów, 6 rodzin ukraińskich i jedną włoską.

Postanowiłem podążyć śladem polskich osadników - i oto rezultat. Główna aleja miasteczka, przy której stoi pomnik polskich osadników, nazywa się Avenida Polonia. Ulice Intendente Ing. Zubrzycki oraz Miguel Zubrzycki to kolejne ślady Polaków. Przed kościołem parafialnym znajduje się pomnik Chrystusa z polskimi napisami, zaś wewnątrz kościoła obraz Matki Boskiej z polskim napisem "Matko Boska Królowo Polski módl się za nami".

Szkoła dla dzieci upośledzonych została ufundowana przez potomków polskich imigrantów, którzy są teraz właścicielami wielkich plantacji słynnej argentyńskiej herbaty "hierba mate" (Ilex paraguaiensis, dziś w Argentynie każdy to pije, choć jest to tradycyjny napój Indian Guarani). Szkoła nosi nazwę "Escuela Republica de Polonia". Nieopodal szkoły znajduje się niedawno założony plac "Plazoletta Republica de Polonia" z pomnikiem Marii Curie-Skłodowskiej oraz godłami Polski i Argentyny. 200 m dalej zobaczymy drewniany krzyż z polskimi napisami, postawiony w 1906 roku jako wyraz próśb zanoszonych do Boga przez tamtejszych Polaków w obliczu szalejącej zarazy - żółtej febry. W Apostoles działa organizacja polonijna, której prezesem jest Pan Juan Boiko. Mimo że pochodzi z mieszanej ukraińsko-polskiej rodziny, czuje się stuprocentowym Polakiem. Pan Juan, czyli Jan podejmował mnie w swoim domu wraz ze swą żoną Susi Czajkowską. Poznałem Zubrzyckich, Dominikowych, Jaworskich, Raczkowskich i tak dalej. Jedyny problem, że
żadna z tych osób, tak wielce zasłużonych dla kultywowania tradycji polskiej w Apostoles, nie mówi po polsku. Jest to już zresztą drugie pokolenie urodzone w Argentynie. Proboszcz, z pochodzenia Polak, znał tylko "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus".

Wreszcie na kolacji zjawili się teściowie Pana Juana. Teściowa urodziła się w Argentynie, ale jeszcze całkiem dobrze mówi po polsku. Teść jest Ukraińcem. Urodził się w Argentynie, ale rozumie polski i świetnie mówi po ukraińsku. Na kolacji pojawił się w czapce z polskim orłem i napisem "Polska". "Wie Pan - powiedział mi - ja ciągle w tej czapce chodzę po Apostoles. Ten wasz polski orzeł taki fajny". Potem przyszła jeszcze Pani Majcher, córka polskiego imigranta, która mówi jeszcze po polsku. Jej córeczka powiedziała mi po polsku "Dobry wieczór, proszę Pana". W większości jednak z Polakami z Apostoles musiałem rozmawiać po hiszpańsku. Syn Państwa Boiko jednak zna polski i studiuje w Polsce. W ostatnich latach odzywa się znów poczucie polskości w Apostoles, choć z przykrością trzeba stwierdzić, że nasze władze w Polsce niemal zupełnie o tych Polakach nie pamiętają.

Potem złożyłem krótką wizytę w mieście Posadas. Odwiedziłem mówiącego po polsku Pana Jana Radzichowskiego, właściciela wielkiego hotelu Continental. Poszedłem także pod odsłonięty w listopadzie na brzegu rzeki Parany pomnik Jana Pawła II. Potem stamtąd ulicą Polonia udałem się w stronę dworca autobusowego, aby skorzystać z usług firmy autobusowej Horianski.

Polacy są wszędzie. Nawet wnuczka Napoleona, nosząca nazwisko Walewska, spoczywa na słynnym cmentarzu Recoleta w Buenos Aires. W Buenos Aires działa polski klub, który zamierzam po powrocie do stolicy odwiedzić.

Pozdrawiam Wszystkich niezwykle serdecznie z trzydziestostopniowych upałów.

Remi.