Resetuj i przejdź na stronę główną...

20.06.2004: Innsbruck
Czołem!

Jestem w deszczowym Innsbrucku. Dziś rano dotarłem tutaj z Rimini. Wczoraj kąpałem się jeszcze w ciepłym Adriatyku, a dziś wygląda tutaj w Austrii praktycznie jak późną jesienią. Co tutaj jest dobre - to bezpłatny internet na dworcu kolejowym.

Podróż przebiega normalnie. Nic wielkiego się nie wydarzyło. No, może niezupełnie. Odbyłem dwa nadzwyczaj ciekawe przejazdy kolejowe. Pierwszy to podróż z Trondheim w Norwegii do Bodo za krąg polarny. Po drodze była jeszcze zima i wspaniałe śnieżne krajobrazy. Drugi przejazd to pomiędzy Tirano (granica włosko-szwajcarska), a St. Moritz w Szwajcarii. Krajobrazy zatykające dech w piersiach. Tyle jeździłem po Europie, ale jeszcze czegoś tak wspaniałego nie widziałem. Prawdziwe cudo. Lodowce, ośnieżone szczyty łącznie ze wspaniałą Berniną, kaniony i wodospady. Do tego wszystkiego atrakcją jest fakt, ze cała ta podróż odbywa się wąskotorówką. Dodatkowo przebiega ona przez tereny zamieszkane przez ludność władającą rzadkim językiem retoromańskim. O dziwo stwierdziłem, że jest to jeszcze jeden język, który w pełni rozumiem.

Kolejna sensacja miała miejsce w Watykanie. Wymyślono tam, że aby wejść do bazyliki, trzeba być prześwietlonym tak jak przy wejściu do samolotu. Kontrole te już na obszarze Watykanu wykonują włoscy karabinierzy. Oczywiście znaleźli mój nóż turystyczny z sarnim kopytem, nawiasem mówiąc prezent od rodziców na moje 10 urodziny zakupiony w NRD (dla młodej generacji spieszę wyjaśnić, że chodzi o nieistniejące już Niemcy komunistyczne). Karabinierzy stwierdzili, ze taki nóż jest nielegalny na terenie Włoch i za jego posiadanie mogą mnie aresztować. Na szczęście policja włoska nie jest zbyt chętna egzekwować wszystkie idiotyczne przepisy prawne republiki Berlusconiego. Najpierw stwierdziłem, że być może we Włoszech mogą mnie za to aresztować, ale do obszaru Włoch brakuje jeszcze 50 metrów (byłem na terytorium Watykanu, innego państwa). Konfiskacie noża zapobiegłem też stwierdzeniem, że karabinierzy mają we Włoszech poważniejsze zadania niż konfiskowanie turystom scyzoryków. Powiedziałem im, aby najpierw zajęli się mafią oraz endemiczną we Włoszech korupcją. Zwróciłem uwagę, że nawet ich szef, premier Berlusconi, odpowiada na stawiane mu zarzuty przed sądem. Sprawa stanęła w końcu na kompromisie. Nie zostanę aresztowany, nie skonfiskują mi noża, ale nie wejdę do bazyliki.

Kolejna historia to rozpoczęty 17.06 o 21.00 24-godzinny strajk kolei. Pewne pociągi jeździły, ale bajzel był niewyobrażalny. Typowe Włochy. Organizacyjnie prawdziwa zakała Unii Europejskiej (nie mówiąc już o tonącej w brudzie i zaniedbaniu Sycylii). W tym kontekście nie mamy się czego w Polsce wstydzić. U nas jest znacznie lepiej niż w tym przodującym unijnym "eldorado".

Teraz to co innego, jestem w Austrii. Może nie jest tu zupełny "ordnung", ale wszystko wygląda na dość dobrze zorganizowane.

Pozdrawiam gorąco jeszcze raz z deszczowego Innsbrucku.

Remi.