Resetuj i przejdź na stronę główną...

28.06.2004: Nadniestr
Czołem!

Dzisiaj przekroczyłem Dniestr. Można by tę rzekę nazwać w pewnym sensie Rubikonem, bo znajduję się teraz w Republice Naddniestrzańskiej. Jest to państwo jak najbardziej realnie istniejące, ale przez nikogo nie uznane dyplomatycznie. Na granicy Mołdowy z Naddniestrzem dostałem jakiś kwitek (wiza), za który trzeba było zapłacić równowartość 0,45 USD. Taniocha. Po przejechaniu granicy napisy mołdowskie (język prawie taki sam jak rumuński i używający alfabetu łacińskiego) zamieniły napisy rosyjskie. Tutaj mówi się wszędzie po rosyjsku. Jestem w tej chwili w kawiarence internetowej w stolicy kraju, w Tiraspolu. Republika naddniestrzańska ma własną walutę - ruble naddniestrzańskie. Ma też własne znaczki pocztowe z wizerunkiem Suworowa, ale nie można ich nalepiać na wysyłkę za granice. Ich poczty nikt nie uznaje, więc nalepiają znaczki Mołdowy. Poza widoczną tutaj otoczką kapitalistycznej komercjalizacji nadal w Naddniestrzu obowiązuje symbolika sowiecka. Sierpy i młoty, Lenin, Róża Luksemburg oraz gazetki ścienne z bohaterami pracy socjalistycznej. Do tego cenzura i cofamy się w "stare, dobre czasy". W każdym razie mam powód do zadowolenia, bo Naddniestrze było ostatnim krajem w Europie, który pozostawał mi do odwiedzenia.

Z innych atrakcji warto nadmienić, że wczoraj byłem w Comrat, stolicy Gagauzii. Nie jest to oddzielny kraj, lecz republika autonomiczna w ramach Mołdowy. Od 300 lat mieszkają tam Turcy. Językiem urzędowym jest turecki i żeby było śmieszniej - wszyscy Turcy w Gagauzii są prawosławnymi!

Podczas pobytu w Rumunii największą atrakcją była dla mnie wizyta na Bukowinie, gdzie niedaleko Suczawy znajdują się polskie wioski: Nowy Soloniec, Plesza i Polana Mikula. Byłem w pierwszych dwóch wioskach. Przed wejściem do wioski napis po polsku. A dalej wszyscy, nawet małe dzieci, mówią po polsku. Na mszy w Dzień Świętego Jana rozbrzmiewały polskie śpiewy. Gdy spacerowałem po wsi, co chwilę mijały mnie konne wozy z sianem (nie ma tam traktorów). Ludzie pozdrawiają mnie słowami "Dzień dobry" albo "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Wszystko może nie było by takim interesujące, gdyby nie fakt, że to już 7 czy 8 pokolenie emigrantów, które zachowuje polskość. Pierwsi polscy emigranci przybyli tam w 1790 roku. Zaraz po wojnie było na Bukowinie ponad 50 tys. Polaków. Potem ok. 10 tys. wyjechało w ramach repatriacji do Polski, inni do USA i Kanady. Zostało jeszcze ok. 10 tys.

Dwie noce spałem w Nowym Solońcu w Domu Polskim. W tamtejszej szkole im. Henryka Sienkiewicza dzieci mają co tydzień 5 godzin wykładowych po polsku. Teraz Nowy Soloniec z Kaczycami łączy dobra droga. Otwierał ją osobiście prezydent Kwaśniewski. Pieniądze na drogę i domy polskie dał rząd rumuński. Były to pieniądze, które Rumunia była winna Polsce. Prezydent Kwaśniewski wystąpił więc ze wspaniałą propozycją, aby zamiast oddawać te pieniądze, rząd rumuński poprawił standard życia ludności polskiej. Dziś za to w Nowym Solońcu na mszach św. wdzięczni mieszkańcy modlą się za naszego prezydenta. Przebywając w Nowym Solońcu, miałem wrażenie powrotu do wiejskiej Polski z lat mego dzieciństwa, czyli z lat sześćdziesiątych.

Z komsomolskim pozdrowieniem z Republiki Naddniestrzańskiej!

Remi.

PS. Dzisiaj jadę pociągiem z Tyraspola na Ukrainę - do Odessy.