24.01.2005: Korespondencja z Ziguinchor (Casamance, Senegal) | |
Pozdrawiam z poludnia Senegalu. Dzis dotarlem tutaj samolotem z Dakaru. W regionie Casamance ponad 3 tygodnie temu zakonczyla sie trwajaca ponad 20 lat wojna domowa. Wczoraj wrocilem do Dakaru z Republiki Wysp Zielonego Przyladka (Costa Verde). Z Afryki jest tam glownie pasja do smiecenia. Reszta przypomina Brazylie. Jest tam kolonialna architektura portugalska i jezyk portugalski w uzyciu. Caly kraj jest katolicki. Waluta jest escudo sprzezone na stale z euro. Krajobrazy jak na Afryke Zachodnia wspaniale dzieki gorom i morzu. Ekonomia niestety oplakana. 80 procent produktu narodowego brutto stanowi pomoc zywnosciowa swiata oraz pieniadze przesylane przez krewnych z zagranicy. Ludzie z nieco latynoskim temperamentem, lecz dziwni i malo sympatyczni. Slowem ten kraj to taki afrykanski dziwolag. Wize mozna dostac po przylocie na lotnisku, ale taka wazna jest tylko tydzien i kosztuje 45 euro. Przedluzenie jej do miesiaca czasu to kolejny wydatek 19 euro. Jesli wiec ktos leci do stolicy tej republiki Praia z Dakaru, tak jak ja to uczynilem, to najlepiej wize zalatwic w Dakarze. Czas oczekiwania to doba a koszt miesiecznej wizy to rownowartosc 32,5 euro. No jeszcze bagatela przelot w obie strony z Dakaru - ok.250 euro. Jutro jade do kolejnej bylej portugalskiej kolonii Republiki Gwinei Bissau. Do granicy mam z Ziguinchor tylko ok. 20 km. Pozdrawiam. Remi. |