Resetuj i przejdź na stronę główną...

13.08.2005: Pozdrowienia z Puno nad Jeziorem Titicaca

witam!!!! :-)

na poczatku musze sie przyznac, ze niestety tak, stalo sie... wczoraj w
arequipa zjadlem smazona swinke morska, czyli jak widnialo w menu cuy
chactado... i kaca by moze nie bylo, gdyby nie to, ze swinke podano na
talerzu "niewyfiletowana" i jakby w calosci... ale tak to jest, gdy spedza
sie wakacje na obcych kontynentach... i pozostaje tylko popic cuba libre i
ruszyc w dalsza podroz...

dzis, siodmego dnia podrozy znalazl sie wreszcie moj plecak... coz jakby
czas najwyzszy :)
dotarl do arequipa do naszego hotelu taksowka. przywiozl go uczynny
pracownik linii taca prosto z lotniska w arequipa, gdzie dzis rano
przyleical z limy. co sie z nim dzialo wczesniej i dlaczego szukal nas az 7
dni - tego dokladnie nie wiadomo. grunt ze mam juz waciki do uszu i
skarpetki na zmiane i kurtke... tym bardziej, ze wlasnie dotarlismy na
wysokosc 3800 npm i juz chlodno, oj chlodno zwlaszcza teraz, wieczorem.


po wyjezdzie z limy odbylismy urocza wycieczke na islas balletas i do
parku narodowego paracas na wybrzezu, gdzie posrod skal i wysepek nie
moglismy napatrzec sie z motorowki na niezliczone stada kormoranow,
pingwinow, pelikanow, lwow morskich, i innych ptaszkow morskich w olbrzymich
ilosciach. wyspy te to swego czasu najwieksze w peru poklady guano, dzis
ostoja zwierzat... plywajac posrod skalek i podziwiajac zwierzeta z bliskiej
odleglosci wypstrykalismy 2 i pol filmu w naszym aparacie, czyli jakies 80
zdjec... nie dalo sie po prostu wspominac. zatem umowmy sie ze wszystko
pokaze na zdjeciach po powrocie. przygoda tym atrakcyjniejsza, ze w drodze
powrotnej natknelismy sie na plywajace u wejscia do zatoczki stadko
delfinow... park narodowy paracas z niesamowitymi formacjami skalnymi i
klifami wysokimi na 100 metrow. 2 h drogi autobusem z limy. jesli ktos lubi
widoki, niczym z kanalu animal planet i discovery channel, polecam.

z paracas udalismy sie luksusowym nocnym autobusem do arequipy. to niemal
800 km. w arequipie - jak juz wspominalem zdarzyla sie swinka morska i
przylecial plecak, ale nie tylko. to piekne misateczko otoczone wysokimi na
6000 m gorami... polozone na wysokosci 2400 mnpm. przesuwamy sie zatem coraz
wyzej i teraz jestesmmy w puno nad j titicaca na wysokosci 6800. piekne -
zwlaszcza wieczorem - gdy z autobusu widac tysica swiatelek rozlozonych na
zboczach nad jeziorem. jutro rao plyniemy na jedyne na swiecie plywajace
trzcinowe wyspy na ktorych kiedys indianie uros chronili sie przed
agresywnymi inkami, a dzis obsluguja ruch urystyczny. jutro po poludniu
jedziemy collectivos, czyli taksowka w furgonetce do boliwii do copacabana -
to jakies 2 godziny drogi stad. stamtad zamierzamy udac sie na wyspe slonca
na jeziorze titicaca i na wyspie tej spedzic dzien lub dwa. dalej do la paz
i do rurrenabaque... ale nie wyprzedzajmy, nie wyprzedzajmy za bardzo.

pozdrowienia cieplutkie z mroznego puno
usciski

lukasz