Resetuj i przejdź na stronę główną...

20.02.2002: Bali

Bali to bardzo interesująca wyspa - zupełnie oryginalna kultura i architektura, jakby całkowicie inne państwo. Niezmiernie ciekawe są tutaj wesela i pogrzeby, ceremonie w pełnym tego słowa znaczeniu. Szkoda, że leje tutaj codziennie, ale i tak jest ciepło.

Ciekawe - na wyspie używane są tylko 4 imiona, nadawane zawsze tak samo, tzn. według kolejności urodzenia. Piąte dziecko nosi takie samo imię, jak pierwsze itd., a dziewczynki dostają tylko przedrostek przed imieniem. Natomiast język indonezyjski należy do jednych z najłatwiejszych na świecie - brak w nim odmiany, rodzajników, a nawet czasów (wystarczy dodać "wczoraj" lub "jutro"). Liczbę mnogą tworzymy przez powtórzenie rzeczownika lub podanie liczby (np. dzieci to dziecko dziecko lub 2 dziecko). Ciężko tu chyba oblać dyktando.

Ja jednak większość czasu spędziłem tutaj na rekonesansie morskiego połączenia z Australią, latałem więc po portach, urzędach, biurach, konsulatach, budkach telefonicznych itp. Niestety, rezultat jest beznadziejny, tak jak tutejsza informacja turystyczna. Myślałem, że będzie to kwestia pytania o zabranie mnie na pokład, a tutaj w porze monsunowej po prostu nie ma kogo prosić - przeliczyłem się. Do tego mam mało czasu, gdyż w Warszawie otrzymałem wizę tylko na 25 dni, czyli o 5 dni krócej niż obiecana norma (?!), a tutaj nie chcą mi jej przedłużyć. Muszę się więc spieszyć z decyzjami i działać.

Przed wyruszeniem wiele osób pytało, czy się nie boję podroży? Oczywiście jest pewna obawa, ale raczej związana z naturalna reakcja na nowe, na nieznane. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to jeśli nie robimy żadnych głupot i nie prowokujemy, to jest zdecydowanie lepiej niż w kraju. Naturalnie zawsze można mieć pecha, znaleźć się w niewłaściwym miejscu i czasie. Takie to właśnie nieszczęście spotkało mojego akademickiego kolegę, którego Pamięć chciałbym przywołać. GRZEGORZ WILK (lat 24) podczas świąt został potrącony przez samochód i zmarł. Wszystkim nam, którzy znali Grzesia, będzie go brakowało.

Podróżować samemu czy w grupie? W pojedynkę jest się niezależnym i łatwiej się zorganizować, no i zdecydowanie lepiej nawiązuje się kontakty, szczególnie wśród miejscowych. W rzeczywistości jednak na samotność nie możesz narzekać, cały czas kogoś poznajesz. W grupie jest za to raźniej, bezpieczniej, taniej, no i masz się z kim podzielić wrażeniami i spostrzeżeniami. Jednak kluczową sprawą wydaje się być umiejętny dobór współtowarzyszy podroży, przede wszystkim przy dłuższych eskapadach. Spróbowałem obu wersji i nie mogę powiedzieć, która jest lepsza - po prostu są inne.

To wszystko na dzisiaj.

Pozdrawiam z Bali, gdzie podobno ludzie nigdy się niczego nie bali...

Pa, Michał

Autor relacji podróżuje lądem do Australii, gdzie dzięki ACIC (Australia College Information Center) będzie studiował w szkole turystycznej w Sydney.